
Dziki weekend….
Spóźniony jak pociągi PKP wpis z ostatniego dzikiego weekendu … ale jak to mówią konduktorzy – lepiej późno niż na pieszo !
Część dzików brykała na Paprocanach na ostatnim 6-tym finałowym biegu VIII Grand Prix’u Tychów na 10km. I tak:
Brychu – 41m:59s
Coach – 43m:25s
Łuki – 47m:23s
Loszki też zamiast obierać ziemniaki na niedzielny obiad to sobie polatały na 5km:
Renia – 28m:10s
Magda – 29m:20s
Mała – 30m:07s
Aga (kijki) – 36m:09s
W tym czasie Azteq zabawiał się w górnika i polazł na szychta do kopalni Guido gdzie uskuteczniał wylewanie potu na grubie z Irons-ami.
A Gąszczu zamienił Paprocany na większe bajorko co się zwie Jeziorem Żywieckim i tam podziczył na Żywieckim Półmaratonie osiągając wynik 1g:44m:27s. Ładnie ale i tak dostaje od prezesa żółtą kartkę za brak fotek z rąsi z biegu.
Trzeba pamiętać, że dla prawdziwego dzika najważniejszy na trasie jest LANS i PARCIE NA SZKŁO, a w drugiej kolejności wynik !
Enjoy
I tak powinien wyglądać prawdziwy dzik napierniczak!
Dzik przodownik jak zwykle gdzieś tam z przodu.
Niedawno gwóźdź w nodze a już bryka – taki dzik, że nie ma lipy!
Dzik w wersji FEMALE po raz pierwszy
Nawrotka i do domu….
Kurde – buty mi nie pasują do paznoknci ….ehhhhh
Niedziela nie niedziala – cza dupać na przodku..
Piękna i profesjonalna, fotorealistyczna grafika z biegania po jeziorze żywieckim w nagrodę za brak selfi z biegu 😉
Dodaj komentarz