Dziki pogoniły wilka!

Rok temu typowo wiosenna pogoda – słoneczko, kilka zamarzniętych podbiegów i dużo błota – w tym roku iście beskidzka zima – biała aura, dwa soczyste podbiegi i My – dziki, którym wilki nie straszne.

001

Wilcze Gronie – 15 km po górskich szklakach wokół Rajczy – tego nie mogliśmy odpuścić. RUNHOGS w składzie Łuki, Gąszczu i Azteq podjęło wyzwanie i stawiło się uszczuploną watahą w Rajczy.

Jedziemy – Łuki pełny poświęcenia robi za kierowcę – dzięki Ci dobry dziku 😉 Zajeżdżamy na miejsce i zajmujemy jedno z ostatnich miejsc na parkingu vis a vis szkoły w której jest biuro zawodów (co mamy daleko chodzić – jeszcze nam się nogi zmęczą 😉

 DSC_0079

DSC_0080

Sprawny odbiór pakietów, szybkie przebieranko w aucie i jesteśmy READY and STEADY ! Na pół godziny przed biegiem wylatujemy na rekonesansową przebieżkę – dobiegamy do mety (a co – lepiej wcześniej niż wcale) i pstrykamy fotki póki wszyscy jeszcze w pełni formy.

Dobiegamy na start a tam jak co roku wielka feta – pochody przebierańców, przemowy oficjeli i tym podobne – fajnie, że coś się dzieje a wokół pełno pozytywnie zakręconych ludzi (nie tylko biegaczy bo oni to wiadomo). Kolejna rozgrzewka i jesteśmy gotowi do pokazania wilkom kłów!

DSC_0081

Strzał i pędzimy – pierwszy długi odcinek po płaskim asfalcie więc można sobie wywalczyć pozycję na podbiegu ……. a raczej podejściu 😉

Łuki wydziczył ostro do przodu – tuż za nim Gąszczu … Azteq zwyczajowo penetrował tyły. Zbiegamy z drogi i zaczyna się wspinaczka na zbocza Suchej Góry (1040) – początkowo delikatny skos zmienia się w ostro nachyloną, zaśnieżoną i śliską dróżkę – tam cały bieg zmienia się w podejście i wszyscy gęsiego prą do góry – czasem udaje się kogoś przeskoczyć na szerszym odcinku.

_DSC0193

Mi w pewnym momencie odpada numerek – przyczepiłem go do spodenek aby nie przeszkadzał co okazało się błędem – przy podejściu przytrzymywałem uda i numerek się zerwał – schodzę na pobocze i tracę ze 2 minuty aby zziębniętymi paluchami przymocować go do oczojebnej koszulki dzików.

_DSC0256

Na szczęścię rok wcześniej też braliśmy udział i trasa jest nam znana więc każdy dywersyfikuje swój wysiłek aby wdrapać się na szczyt …. krok po kroku .. przy wypłaszczeniach zmuszamy swoje wątłe ciała do biegu .. i tak byle do góry.

Od ciągłego patrzenia pod nogi w jaskrawie biały śnieg bolą oczy .. ja naparzam za kimś i kiedy on przechodzi w bieg ja też się zmuszam.

_DSC0294

Tak docieramy na szczyt – mniej więcej tutaj Gąszczu dopada Łukiego i go mija. Teraz wreszcie można dać odpocząć udom i łydkom (choć nie do końca) – zaczynamy zbiegać – zbieg jest o wiele przyjemniejszy od podbiegu – ale i tu czai się niebezpieczeństwo – każdy krok to ryzyko na co się trafi pod śniegiem – człowiek ślizga się i chwieje – nie brakuje straceńców którzy na pełnym gazie prują w dół.

DSC_0290 DSC_0370

Po zbiegu docieramy znowu na asfaltową dróżkę – tu biegnie się już wyśmienicie jak biegać się powinno – ja tutaj nadrobiłem sporo – Łuki i Gąszczu narzekali, że czuli się jakby biegli niczym 100-latkowie 😉

10269114_956831254329246_484288048519869114_o

Wszystko co dobre szybko się kończy  – dobiegamy do punktu żywieniowego – ja z racji kolejki nie korzystam (zapas wody mam na plecach) i zaczyna się drugi sympatyczny podbieg na Kiczorę. Nie ma lekko ale mimo to zmuszam się do kolejnych podbiegów i tym samym mijam klika wilczków. Jest ciężko bo zapas cukrów w organizmie na wyczerpaniu i zaczyna doskwierać ”no power”.  Po szczęśliwym dotarciu na szczyt czeka nas krajobrazowa wycieczka na Compel. Tu znowu można kawałek pohasać – choć bieg w zwałach śniegu nie należy do najszybszych. Wokoło piękne widoki – w oddali widać Suchą Górę na której nie dawno brykaliśmy.

Teraz już tylko ostatni delikatny podbieg – na nim ucinam sobie pogawędkę z gościem przede mną – okazuje się, że nie w kaszę dmuchany – opowiada o swoim udziale w Chudym Wawrzyńcu – to nie taka popierdółka jak Wilcze Gronie bo, aż 80km .

zDSC0003 (35)

Dobiegamy do finalnego zbiegu prosto do mety – stromy w cholerę – pierwsze kroki i człowiek zjeżdża w dół – biegacze biorą się na sposób i jadą na czym popadnie – butach, tyłku…. Połowę pokonuję zjeżdżając na butach (mimo, że mam anty ślizgi), resztę na zasadzie huzia na Józia w dół … już słychać odgłosy imprezy na mecie – człowiek dostaje powera i leci na złamanie karku ……

Wybiegam na ostatnią prostą do mety .. z daleka widzę 2 pomarańczowe koszulki – czyli chłopaki doczłapały 😉 Wołają i poganiają mnie – kątem oka widzę, że maruder z tyłu ma niecny plan wyminięcia mnie przed metą – przyspieszam i wpadam na metę. Jest mam to !!!!!

Uwielbiam takie biegi – człowiek pokonuje swoje słabości a jednocześnie napawa się pięknem natury.
Polecam każdemu! Dziki zmordowane ale mega zadowolone – czasy niewiele słabsze od poprzedniego roku w którym nie było śniegu więc jest MOC.

DSC_0085

Za rok na pewno znowu pogonimy wilkom dzika!
Enjoy!!!!

Azteq

Poniżej filmiki innych uczestników, pokazujące piękno tego górskiego hasania a i dziki się tam przewijają 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.