Z pamiętnika Wujka – po raz drugi maratończyka … vol2

Tuż po Świerczyńcu przypomniałem trenerowi, że niebawem wyjeżdżam na wakacje sugerując Mu przygotowanie luźnego wakacyjnego planu zabaw biegowych zakładając temperatury powyżej 26 stopni w nocy. Szuwar raczej zasugerował się składem wyjazdowym i ulgi albo nie było albo jej nie zauważyłem 😉 Trzy jednostki przed wyjazdem nie wymagały nadzwyczajnego wysiłku ale bynajmniej u mnie pierwszy trening po starcie to zazwyczaj „szukanie” nietypowych bóli po ciele, które mogłyby świadczyć, że doznałem jakiegoś urazu. Ciężkie nogi nie są tego dowodem, więc na Rodos pół mojej torby zajęły rzeczy biegowe.

Po przylocie zanim dostaliśmy pokoje Brychu chciał pobiegać tylko pora była zdecydowanie zbyt późna (ok 10 rano) no i ugotował się po połowie zakładanego dystansu. Gremialnie stwierdziliśmy, że się tu chyba nie wyśpimy. Na przywitanie greckich betonów i plaż czekało mnie 16km T155 o 6 rano … wyszło T158 ale tą różnicę zgonimy na pierwszy wieczór na wyspie i aklimatyzację ;). Przebieżkę przez 10km umilali mi Koteq i Prezes a biegliśmy najpierw na górkę do flagi a potem wzdłuż plaży po deseczkach (stabilizacja gratis !).


Ale Wujek flagę potargał ….. nieładnie !

Po drodze skorzystaliśmy z plażowych natrysków i jeszcze robiąc sobie małą przerwę w ciągłości biegu zamoczyliśmy ciała w morzu. Dwa razy machnąłem w wodzie rękoma więc w zasadzie liczy się jak duatlon ? Generalnie w niedzielę nie miałem zaplanowanego treningu dlatego zrobiłem sobie tylko zabawę z wbiegnięciem na pobliskie wzgórze z super widokami (1,14 km przewyższenie 135m czyli powyżej 10% w 11m35s).


Rodos Uncle Selfie

Kolejne dwa treningi przyjemne (jeden z nich w miłym towarzystwie Małej i Cebulki) no i przyszedł wydawałoby się najmniej wymagający wysiłku ale najtrudniejszy dla mnie trening. 6 rano to jakieś 26-28 stopni celsjusza a ja miałem w planie BC-4km T-140, R-6×30”/30” marsz , BC-4km T-150. Łatwizna ? Otóż nie … pisałem poprzednio o realizacji planu w procentach … tu znowu uciekło parę (ze mnie także). Truchtam i od początku czuję, że jest słabo. I nie to, że wolno … po prostu wszystko miałem słabe. Słabe nogi, słaby oddech no i głowa też. Prawdopodobnie nawarstwiło się wszystko czego biegacz powinien unikać … ciężkie jedzenie, długie imprezy, leżenie na słońcu, itp. Pierwsze 4km średnie tempo 7:27 min/km … wolniej niż większość z Was chodzi 🙁 ale walczę … wchodzę na rytmy a tam katastrofa .. w planie było jeszcze 4km ale rezygnuję po 1,5. Czułem się jakbym się zaraz miał przewrócić …

Na szczęście kolejny trening już normalnie a wizytę na Rodos kończymy dodatkowym treningiem boso na plaży w zabawie biegowej z elementami tabaty .


Wujek jest bez gaci dlatego zasłonięty coby nie gorszyć minimalizmem 😉

Generalnie RUNHOGSy opanowały Faliraki bo od 6 rano można było spotkać nas na trasach w fantastycznej frekwencji, do tego wiele ruchu  (fit, aquagym, joga, water polo, stabilizacja na piłkach) a kończyliśmy wspólnymi biesiadami tak, że niektórzy do kolejnego treningu wstawali po 2-3 godzinach snu.


Z serii – znajdź Prezia!

Po powrocie i pierwszym bieganiu w Tychach stwierdziłem, że moje Nike Vomero 10 się skończyły i czas na zakup nowych. Staram się wyznawać zasadę, żeby zostawiać kasę u lokalnych przedsiębiorców więc zdecydowałem się na wizytę w SportRun. Mariusz postawił na asortyment Mizuno, więc po przymierzeniu trzech par padło na tegoroczny model Synchro MX. Kapcie niby asfaltowe ale żal byłoby ich od razu nie wypróbować na zmiennych nawierzchniach więc obiegłem miasto po kostce, asfalcie, masie bitumicznej na ścieżkach rowerowych, traktach żwirkowych na Paprach, kawałkiem lasu itp. Czas pokaże czy się polubimy a mi tymczasem wyszedł znowu zbyt długi tekst …

Może następnym razem będzie krócej ale czy ktoś jeszcze będzie miał ochotę czytać ??

pozdro Wujek.


Rodos Dziki Squad