
Kosmici są wśród nas … czyli jak się łamie 1:20 na połówce
To, że jesteśmy zarąbiście to wiemy .. ale to że wśród nas są dziki z kosmosu to już nowość.
Chociaż kto choć trochę zna Brycha i jego „stanowczozapoważne” podejście do hasania ten się nie zdziwi.
Pojechał tenże nasz rudy dziku do stolycy na PZU Półmaraton Warszawski żeby zaliczyć kontrolną połówkę a tak sobie od niechcenia złamał granicę 1:20 – no Panieeeee – teraz nasze apetyty na Twój czas na maratonie w Hamburgu znacznie wzrosły 😉
Gratki Brychu – po części poczuwam się jako ojciec (lub chociaż ojczym) tego sukcesu – chwaląc się to przez moją „skromną” osobę ktoś kto cytuję 'nigdy nie będę biegał, bieganie jest nudne i szkodliwe dla zdrowia” zaczyna robić to na poziomie kosmicznym!
Wielkie gratki też dla Małej – w świetnym stylu zadebiutowała na połówce – no cóż – jak się ma w chałupie takiego Brycha to nie dziwota 😉
Prezio
A teraz krótka relacyja naszego rudego kenijczyka:
To miał być kontrolny półmaraton na 4 tygodnie przed docelowymi zawodami, maratonem w Hamburgu, w którym za cel obrałem zbliżyć się do granicy 2:50, złamanie tej bariery na dzień dzisiejszy wydaje się niemożliwe.
Tak samo mówiłem do siebie w przeddzień kontrolnego półmaratonu w kontekście złamania granicy 1:20. Tempa osiągane przeze mnie na treningach wyznaczonego planu, obejmującego w sumie 30 tygodni przygotowań wskazywały, że będzie blisko tej granicy, ok. 1:21-1:22. Nawet trening tydzień wcześniej pokazał, że dystans 21km jestem spokojnie wybiegać w czasie 1:23. Więc jechałem z dobrym nastawieniem, by zrywać asfalt na trasie tak długo jak się da.
Dzik w stolycy w swym paradnym garniturze 😉
W tygodniu przed półmaratonem zrobiłem obowiązkową drobną redukcję objętości i licznik zatrzymał się na wartości 84km (wraz z zawodami). Czułem się dobrze, lekko, dzień przed zawodami nie biegałem nic, w piątek tylko krótki i spokojny BS 14km w tempie 4:24 min/km.
W sobotę odebraliśmy pakiety (Mała „Rununia” też się zapisała i wystartowała w półmaratonie – wielki szacunek, zbliżając się do granicy 2 godzin, dała wyraźny sygnał, że jej treningi idą w dobrym kierunku i w Hamburgu na dystansie półmaratonu, magiczną granicę 2 godzin powinna złamać bez problemu), zjedliśmy trochę makaronu we włoskiej knajpie i wróciliśmy do hotelu żeby odpoczywać, nie spacerować, nie męczyć nóg. Byłem trochę zestresowany ale dziwnie spokojny.
Zestresowany Brychu z numerem 5000 – wiec że coś się będzie działo 😉
To samo w niedzielę rano, był lekki stres ale był duży spokój. W moim przypadku ten stres dodaje mi bardzo dużo energii, nie spala mnie. Po śniadaniu jeszcze tylko zerknąłem na ostatnie motywacyjne wpisy RUNHOGS-owego stada (bardzo dziękuję wszystkim za pozytywną energię i trzymane kciuki) ale szczególnie jeden wpis „dodał mi skrzydeł” (dzięki Wujek), cytuję: „Po minie widać stres startowy i skupienie na szczegółach. Pogoda będzie sprzyjać. 1h20 to kosmos którego jutro dotkniesz !!”. Te słowa miałem w głowie przez cały bieg i to w głównej mierze one zmotywowały mnie do jeszcze większego wysiłku ponad moje możliwości i pozwoliły osiągnąć na mecie ten upragniony czas 1:19:49 😉
To był dzień kiedy wszystko sprzyjało, niska temperatura na starcie (4 stopnie), brak deszczu, lekki wiatr w plecy przez pierwsze 4 kilometry, prawie idealny profil trasy (nie licząc 2 podbiegów na most Świętokrzyski i most Gdański), świetna organizacja biegu (polecam każdemu zacząć biegową wiosnę od półmaratonu w Warszawie, ja na pewno tam będę gdy tylko czas i zdrowie pozwoli). W połowie biegu wyszło słońce, jednak temperatura ciągle była komfortowa, sam bieg też był na akceptowalnym wysiłku. Na mecie w oczekiwaniu na Rununię udało się krótko zagadać i zrobić fotkę z Bartoszem Olszewskim (www.warszawskibiegacz.pl). Mała przekracza metę i odbija czas 2:01:06, mega wyczyn, jest równie szczęśliwa ze swojego czasu jak ja ze swojego.
Bartek Olszewski ( www.warszawskibiegacz.pl ) chciał zdjęcie z Brychem to i dostał 😉 – Bartek gratulujemy Twojej życiówki!
Złamana granica 1:20 w półmaratonie dodała mi dużo pewności siebie przed maratonem w Hamburgu i pozwoliła jeszcze bardziej uwierzyć, że do czasu 2:50 na dystansie 42,195 m można się zbliżyć, a może go złamać, kto wie 😉
Brysiowy dublet medalowy!