Z pamiętnika debiutującego maratończyka … by Wujek

Nasz dzik Wuje Dobra Rada nie próżnuje tylko szykuje się do wstąpienia do elitarnego klubu dzików-maratończyków. Oto i jego relacyja – w pierwszej wersji po usunięciu wulgaryzmów, niecenzuralnych słów i obelg zostały same kropki – leci druga wersja poprawiona …:

Plan to maraton w Wiedniu 10 kwietnia 2016 roku. Zostałem namówiony, choć bardzo nie trzeba było mnie przekonywać. Wszak to jedna z rzeczy z tej listy „co chcę zrobić przed 40stką”. No i ważne, że duża ekipa jedzie więc w razie potrzeby będą pod ręką :D. Pierwsza decyzja, która w zasadzie nie mogła być inna to wybór planu treningowego wg Piotra Książkiewicza. 12 tygodni ostrego (jak dla mnie) latania. Druga decyzja to na jaki czas się przygotowywać. No i tutaj zaczęły się schodki. Początkowo chciałem realizować przerobiony plan z 3:30 na 3:45 ale z racji wielu innych około rodzinnych obowiązków stwierdziłem, że dni treningowe bardziej mi pasują z planu na 4:00. Stwierdziłem, że robię ten plan z ew. modyfikacją czasów na nieco szybsze.

runhogs-222
Jedyna słuszna droga – droga przed siebie ….

Na dzień dzisiejszy mam za sobą 25% przygotowań (3/12 tygodni) z opuszczonym jednym treningiem z planu (wizyta u babci była ważniejsza). Jak szło do tej pory ? … ano ciężko. Poważnie ! Wydawało mi się, że te pierwsze tygodnie to będzie spokojne wejście na obroty a tu od razu dzida. Ale niestety od października gdzie miałem super formę do stycznia bywały tylko okazyjne przebieżki. Pierwszy, drugi, kolejny trening. Męczę się okrutnie ale w głowie brzmi jak mantra jedna myśl „każdy ten ciężki kilometr zaowocuje w Wiedniu a każdego kilometra z jakiego teraz zrezygnuje to tam mi braknie”. Więc ciężko czy nie ale realizuję plan konsekwentnie. Tydzień temu w niedzielę miałem 20km OWB1. I umierałem od 17stego kilometra. Czarne myśli .. o co chodzi .. przecież już takie dystanse biegałem szybciej .. dziwne to było ale nie zwątpiłem w plan. Ten tydzień przerobiony książkowo i dzisiaj 22km. W zasadzie to mój najdłuższy dystans w życiu bo dotychczas półmaraton to był maks. Po 20stu km tydzień wcześniej zastanawiałem się co mi dziś powie mój organizm. Ruszyłem i .. mijają kilometry a ja mam cały czas duży zapas. Pogoda wyśmienita, w lesie oprócz masy biegaczy spotykam na drodze jelonka, ale jednocześnie czekam na jakiś kryzys, który … nie nadszedł. Po 20 kilometrze euforia w głowie. Tydzień do tygodnia poprawiłem te 20 km o 10 minut. Ostatnie 2 km były tylko przyjemnością .. potem odpowiednie rozciąganie i jak wszedłem do domu to w zasadzie już było po zmęczeniu.

Kolejna relacja za 3 tygodnie w połowie przygotowań.

runhogs-223
Bieg bez selfie uważa się za niebyły …!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.